poniedziałek, 5 grudnia 2011

Koniec z brakiem treści i refleksji! O medycynie górskiej teraz.

Kilka osób się mnie pytało, to napiszę.
O chorobie wysokogórskiej po ludzku

Przebywanie na wysokości powyżej 5000 m to kurewsko duży wysiłek. W powietrzu jest już tak mało tlenu, że procesy wyniszczania przeważają nad procesami przystosowawczymi. Ponoć.

Na chorobę wysokościową narażona jest nawet Emcik. Na przykład, gdyby podróżowała koleją między Pekinem a Lhasą w Tybecie. Na odcinku od Golmud (2800 m) do przełęczy Kunlun (4750 m) w ciągu półtorej godziny pokonałaby niemal 2 km różnicy wysokości!
Trasę tę pokonuje ponoć 2 mln pasażerów rocznie. Ostra choroba górska rozpoznawana jest u około 30% podróżujących! Lżejsze objawy (ból głowy, nudności, duszności) występują u 80%.
Zapobiec tym dolegliwościom mogłaby 6-dniowa aklimatyzacja.
I teraz pytanie, co mogłoby wystąpić u Emcika?
W szczególności Emcika biegnącego na wspomnianą kolej (choć nie jestem pewna, czy to warunek konieczny).
Odpowiedź: złamanie prawej kończyny i lewej ręki. Prawa kończyna niedołężna od kostki do miednicy. Lewa skręcona, nie do użytku. Zakłócenia w obrębie czaszki zastane. Ryzyko zakażenia tężcem. Zakrzepica niemal pewna. Ogólny niedowład. Ale czy choroba wysokogórska by dorwała, tego nie wiemy!

Kilka słów o aklimatyzacji
Gdyby nagle przenieść Emcika z Atelier na szczyt Everestu, umarłaby w ciągu kilku minut z powodu niedotlenienia mózgu. Można by to porównać do założenia Emcikowi worka foliowego na głowę.  Albo po prostu do Emcika. Albo do piątej setki wypitą przez nią duszkiem. Jesteśmy to sobie w stanie sobie wyobrazić. Ba, wiemy!
A teraz poważnie.
Aklimatyzacja wysokogórska jest procesem długotrwałym. Przystosowuje organizm do niskiego ciśnienia atmosferycznego i mniejszej zawartości tlenu w powietrzu. Oddech staje się częstszy i głębszy. Po kilkunastu dniach organizm przestawia się na nowe tory, np. do głębszych oddechów przystosować się muszą mięśnie. W organizmie zachodzi wiele zmian, nie wszystkie są jeszcze rozpoznane. Szczególnie te Emcika przy laptopie. Ale szczęśliwie, himalaiści nie mają w zwyczaju słuchania muzyki na wysokości powyżej 7000, chociaż pewna nie nie jestem. Emcik - himalaista zapuściłaby Massive i to mogłoby uratować mi życie!
Badaniem tych procesów zajmuje się m.in. Międzynarodowe Towarzystwo Medycyny Górskiej. I żal tylko, że Emcik nie ładuje się na szczyty najwyższe planety Ziemi, bo nie podlega badaniom w tym kontekście.

Co wiemy?
W laboratoriach analizuje się parametry krwi, strukturę tkanki mięśniowej i szuka genów odpowiedzialnych za przystosowanie człowieka do wysokości. I nie Emcika, bo by wszystkie badania o kant dupy rozbić!
Interesująca jest reakcja komórek na niedobór tlenu. Każda osobno rozpoznaje, że jest go mniej i aktywizuje grupę hormonów zmieniających ciało. Jeden z tych hormonów – erytropoetyna, stymuluje szpik kostny do produkcji czerwonych krwinek, dzięki czemu wydajniej transportują tlen do komórek. Ale miało być "dla ludzi".
Opisany proces przystosowania organizmu do wysokości obserwuje się u wszystkich przedstawicieli gatunku ludzkiego, prócz Emcika (niezbadany). Wszystkich poza najlepiej znoszącymi warunki wysokogórskie tybetańskimi Szerpami.
Ale i "nadprodukcja czerwonych krwinek dobra jest tylko na krótką metę. Po kilku miesiącach nadmierna ilość erytrocytów zwiększa gęstość i lepkość krwi, grożąc wystąpieniem zakrzepicy, przewlekłego obciążenia serca i choroby górskiej. Problemy obserwuje się nawet u Indian (Keczua i Ajmara), którzy żyją w Andach od 10tys. lat"! [jak wyczytałam w poradniku lekarza medycyny górskiej].
Tylko Tybetańczycy, ze względu na swoje 30 tys. lat w Himalajach, mieli wystarczająco dużo czasu, aby przystosować się do wysokości. W warunkach niedotlenienia wytwarza się u nich mniej dodatkowych czerwonych krwinek. Mają też niższe ciśnienie w tętnicach płucnych, więc są mniej narażeni na obrzęk płuc.

Reakcje na niedotlenienie. Obowiązek używania butli z tlenem?
Oczywista oczywistość: reakcja na niedotlenienie jest bardzo indywidualna. Niektórzy na 7 tys m. mogą narazić się na zmiany w mózgu, inni wchodzą bez szwanku na ośmiotysięczniki. Emcik ma zmiany w mózgu bez wchodzenia. Ciężko byłoby zatem ustalić wysokość, powyżej której należałoby używać tlenu. Taki obowiązek byłby też ograniczeniem wolności. A Emcik jest zły, kiedy ogranicza się wolność! Poza tym wchodzenie z tlenem jest pewnego rodzaju dopingiem, pozwala oszukać organizm. Wejście z butlą tlenu to „obniżenie” szczytu nawet o 2000 m. Istnieje poza tym prawdopodobieństwo awarii butli. Wówczas organizm zaaklimatyzowany do 6000 m, odkrywa nagle, że jest na 8000 m. A to znacznie gorsza sytuacja niż spędzenie nocy na 7000 m bez wspomagania butlą. Każdy kij ma więc dwa końce.

Idealny himalaista to jaki?
Nie ma kanonu. Na pierwszy rzut oka to Emcik. Ale:
W podręczniku do turystyki z 1796 r. Baltazar Hacquet opisał cechy idealnego alpinisty. Panna albo kawaler, niscy, bo u wysokich długie kości szybciej się łamią. Niski człowiek potrzebuje też mniej jedzenia i lepiej utrzymuje ciepło. Niby wszystko jest logiczne. Ale wystarczy popatrzeć na najlepszych himalaistów, by się przekonać, że ta hipoteza nie zawsze się sprawdza. Czyli Emcik i inni mojemu sercu bliscy też, ale nie tylko.

A co z głową
Niezaprzeczalnym jest fakt, że w górach słabiej się myśli. Właśnie z powodu niedotlenienia. No i tu już Emcik wypada z badań. Bo jak porównać z sytuacją nizinną. W badaniach, które były prowadzone przez specjalistów medycyny górskiej wraz z neuropsychologami, zwrócono uwagę, że w górach pojawiają się zaburzenia funkcji postrzegania przestrzeni. Oznacza to, że himalaista na 6000 m może mieć problem z wyobrażeniem sobie trasy wspinaczki na podstawie opisu, chociaż na niższej wysokości nie stanowiło to dla niego problemu.A co z badanymi, którzy wykazują podobną ocenę sytuacji na poziomie 0, jak i 6000 tys.?  Chyba wiem. To mógłby być Emcik?
Na wysokości pojawiają się również problemy z pamięcią. Tu Emcik jest też nie do zbadania, bo jak.

A co z tymi, którzy z głową mają problem do dzisiaj? Bardzo duży problem? Poczekam na rewolucyjne odkrycie nauki medycyny. Ale tylko z ciekawości będę czekać.

I istotna uwaga
W Pakistanie, Chinach, Kirgistanie czy Tadżykistanie nie ma sprawnych służb ratunkowych. Jeszcze. Jedynie w Nepalu dzięki współpracy ze Szwajcarami latają śmigłowce, które mogą zdjąć himalaistę z 7 tysięcy.
Trzeba zapomnieć o etosie kochanych Szerpów, którzy na hasło „ratujmy wspinacza” rzucą się na pomoc. Za darmo nikt na akcję nie pójdzie. To ich życie, ich praca. Nie chcą i nie muszą się narażać. Ja to rozumiem. Serio. Nawet gdyby to Emcik zawisł na ścianie.

Obalone mity, póki co kawa (i alkohol)
Słyszałam, że wielu przewodników górskich odradza picie kawy na wysokości. Okazało się, że picie kawy jest korzystne i to zadziwiająco bardzo. Kofeina zwiększa częstość i głębokość oddechów, co może przyspieszać aklimatyzację. Rozszerza oskrzeliki w płucach, zapobiegając ich wysokogórskiemu obrzękowi. Poprawia efektywność pracy serca i stymuluje rozkład tłuszczów dostarczający energię mięśniom. [Źródło: nie pamiętam adresu, ale dotrę, lekarskie pisemko].
A alkohol nie wymaga komentarza, whisky zawsze dobrze robi. Na wysokości ratuje, rozgrzewa.
Ale jak się zejdzie...
Kiedy się zejdzie, to trochę poniewiera jednak.

Wizja przyszłości
Niedługo Emcik będzie się aklimatyzował w domu, jechał na wycieczkę na ośmiotysięcznik
i w tydzień zdobywał go na tlenie
A ja mam tylko nadzieję, że Emcik jednak da radę bardziej. Ona da radę bez tlenu!
I w gipsie!

Brak komentarzy: