94% terenu kraju to tereny górskie.
Znacznie tańsze są jedynie wódka i papierosy.
Pierdolę, nie jadę :))
G: "Czego znów szukasz?"
J: "fajek"
G: "a, to są w lodówce"
Tam były.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
środa, 20 czerwca 2012
sobota, 16 czerwca 2012
Się skonczył piłkoszał
Szkoda, a jednocześnie łaska buddyjska. Bo się czasoprzestrzeń uspokoi.
Mówię już kilkoma językami. Co gorsze, płynnie podobno. Czyli pooooszłam.
Już się nie pytam o swój lajfstajl. Już wiem.
Mówię już kilkoma językami. Co gorsze, płynnie podobno. Czyli pooooszłam.
Już się nie pytam o swój lajfstajl. Już wiem.
piątek, 15 czerwca 2012
Sama ze sobą nie wytrzymam
Czy ja mogłabym kiedyś normalnie coś? Cokolwiek?
Odpowiedź brzmi: Nie, kurwa nie mogę właśnie! Bo niesiona jakimś nieludzkim pierdolcem zawsze coś rozpierdolę, zepsuję, zgubię, zniszczę, rozwalę.
Położyć się powinnam i leżeć. Z domu nie wychodzić, nie komunikować się ze światem i nie daj boże iść w tango.
Bo pół miasta rozwalę, przeoram ćwierć plaży, będę strzelać z łuku do ptaków, powiem wszystkim, co o nich myślę konkretnie, a w międzyczasie jeszcze zdążę się zabić i wyjść za mąż.
Pogubię wszystko, co jest do zgubienia. Łącznie z głową.
Ja się zabiję chyba.
- Czy istnieje życie pozagrobowe?
- Wyłącznie.
Odpowiedź brzmi: Nie, kurwa nie mogę właśnie! Bo niesiona jakimś nieludzkim pierdolcem zawsze coś rozpierdolę, zepsuję, zgubię, zniszczę, rozwalę.
Położyć się powinnam i leżeć. Z domu nie wychodzić, nie komunikować się ze światem i nie daj boże iść w tango.
Bo pół miasta rozwalę, przeoram ćwierć plaży, będę strzelać z łuku do ptaków, powiem wszystkim, co o nich myślę konkretnie, a w międzyczasie jeszcze zdążę się zabić i wyjść za mąż.
Pogubię wszystko, co jest do zgubienia. Łącznie z głową.
Ja się zabiję chyba.
- Czy istnieje życie pozagrobowe?
- Wyłącznie.
wtorek, 12 czerwca 2012
Stało się. Fanzona.
Poszłam, bo miałam blisko. Nieprzyzwoicie blisko.
I mnie wzięło!
Ale pyska sobie nie wymaluję.
W mediach mówią, że mamy kieszenie wypchane nadziejami. Ja mam tylko jedną kieszeń wypchaną, ale za to żetonami na carlsberga.
I mnie wzięło!
Ale pyska sobie nie wymaluję.
W mediach mówią, że mamy kieszenie wypchane nadziejami. Ja mam tylko jedną kieszeń wypchaną, ale za to żetonami na carlsberga.
sobota, 9 czerwca 2012
piątek, 8 czerwca 2012
czwartek, 7 czerwca 2012
Nie ma mnie
i nie będzie.
Biorę złe zakręty.
Nie dzwonić, nie pisać.
Wynagrodzę później. Za czas jakiś.
Biorę złe zakręty.
Nie dzwonić, nie pisać.
Wynagrodzę później. Za czas jakiś.
Depresja to nie konik na biegunach
Mam ogonek w postaci kabla. Przywiązany do spodni.
Akumulator na środku "salonu".
Mnóstwo kasztelana...
Samochód gdzieś w Gdańsku.
Jestem na nogach od 7.30, bo się przyjaźnię z debilem.
Depresja.
A mogłabym dziś kwiatki sypać Panu w ofierze i uwielbieniu wielkim.
Ale mam depresję.
Akumulator na środku "salonu".
Mnóstwo kasztelana...
Samochód gdzieś w Gdańsku.
Jestem na nogach od 7.30, bo się przyjaźnię z debilem.
Depresja.
A mogłabym dziś kwiatki sypać Panu w ofierze i uwielbieniu wielkim.
Ale mam depresję.
środa, 6 czerwca 2012
Jest jeszcze tyle spraw
1. Gór
Elbrus
Aconcagua
Mt Blanc
2. Milion książek
3. Orgazmów
4. Łez kurwa wylanych przez głupotę swoją
5. Stepów, tajg i tundr
6. Pulitzera
7. język rosyjski
8. Hotel Kalifornia na gitarze
7. język rosyjski
8. Hotel Kalifornia na gitarze
Jest co robić.
piątek, 1 czerwca 2012
Dzień dziecka
Emcik ładne wynalazła. To dla Was z okazji, moje kochane niedorozwoje.
Wasz debil urokliwy
To żesz mnie teraz na lingwistykę wzięło tę
Ten post jest nie do wytrzymania, ostrzegam. I dlatego, że jest nie do wytrzymania - będę go konsekwentnie uzupełniać, bo naturę mam dość nieznośną. Ale na początek....
Dziękuję CWP za ostatnio przeczytane książki, bo te mam najmocniej w pamiętności.
Stasiuk, Vian i Koterski, Vonnnegut ze swoim "zdarza się", Marquez i Kundera. I Pilch też trochę. I Schulz, ale to sobie przypomnąć muszę. I wielu innych pewnie, ale teraz nie pamiętam.
Panom wspomnianym powyżej dziękuję za językową wyobraźnię.
I za to, że mam coraz wyraźniejsze problemy z poprawną polszczyzną, bo odkąd pamiętam, uwielbiałam tę zmieniać tą, a wspomnieni panowie mnie inspirują niezwykle. Ciekawe, że nie wymieniam kobiet, chociażby koleżanki Masłowskiej z Wejherowa.
Vian Borys to język przewrotny. Surrealistyczny świat Viana jest lustrem, w którym wciąż odnajduję kawałki swej (czasem nie do wytrzymania) rzeczywistości. Neologizmy i gra słów niemałą w tym rolę posiadły.
"Ściągnięcie podatków z pana Chicka, z uprzednim zajęciem mienia. Spuszczenie manta z małej wysokości i udzielenie surowej nagany. Konfiskata całkowita, albo nawet częściowa połączona z z profanacją domostwa"
Kufer pełen “dublezonów” i “pianokoktajl”, który pod wpływem melodii jazzowych przyrządza koktajle...
Viana mało kto zna, tylko punki i hippisi, co wiadomo, że już ich nie ma /Zdarza się, że jak ktoś umarł, to nie żyje - Vonnegut/. Bo się jednym i drugim we łbie popierdoliwszy na tyle, że się w rzeczywistości zastanej odnaleźć próbują i ni w dupę im to nie wychodzi, a co za tym idzie, coraz bardziej im się w głowach kaszani. Błędne koło.
Stasiuk to dosadne banały, tworzące atmosferę urokliwego sceptycyzmu i ironii. Precyzja oddania sprawy, nazywania rzeczy po imieniu - to uwielbiam.
"Wtedy było spokojniej. Jak nie chcieliśmy załapać się na łomot, to przechodziliśmy na drugą stronę ulicy i żulia na ogół to honorowała. Mieliśmy wpadki, ale zazwyczaj była to nasza wina. Jak ktoś o pólnocy widzi siedmiu kolesi, powiedzmy, na Osowskiej i próbuje przejść między nimi, mówiąc w dodatku "przepraszam", to sam sobie winien."
Scenarzysta i reżyser dla odmiany - Koterski (a przy okazji alkoholik uroczy) mi natomiast tę całą składnię pozmieniał tą. "Nić śmiesznego", "Wszyscy jesteśmy chrystusami"....
Przykładowo poniższe prze-wkurwienie Anioła Straża pięknie usprawiedliwia też kulturność językową.
CDN.
Poza tym posiadłam kryzys kolejny, bo mi ten 2012 obfituje w.
Podobnie jak w chwile szczęśliwości, ulotne te.
W dupie z tym wszystkim. Świat jest podlec, zdarza się i tak.
Łażę przynajmniej, poruszam się. I piszę coś, skrobię też.
Żebym to ja wiedziała jeszcze, kiedy i na jaką górę się wespnę, wejdę na.
I jebać język Sienkiewicza, Prusa i współczesnych Sapkowskich, Coelhów, Grochole i Kalicińskie, czy jak im tam. I język książek naukowych też!
Kolejny post będzie mniej z dupy wyjęty, obiecuję. Nie wiem tylko jakim językiem będzie napisany. Może być tak, że tylko dla czubków zrozumiałym. I tylko tych specyficznych.
Dziękuję CWP za ostatnio przeczytane książki, bo te mam najmocniej w pamiętności.
Stasiuk, Vian i Koterski, Vonnnegut ze swoim "zdarza się", Marquez i Kundera. I Pilch też trochę. I Schulz, ale to sobie przypomnąć muszę. I wielu innych pewnie, ale teraz nie pamiętam.
Panom wspomnianym powyżej dziękuję za językową wyobraźnię.
I za to, że mam coraz wyraźniejsze problemy z poprawną polszczyzną, bo odkąd pamiętam, uwielbiałam tę zmieniać tą, a wspomnieni panowie mnie inspirują niezwykle. Ciekawe, że nie wymieniam kobiet, chociażby koleżanki Masłowskiej z Wejherowa.
"Ściągnięcie podatków z pana Chicka, z uprzednim zajęciem mienia. Spuszczenie manta z małej wysokości i udzielenie surowej nagany. Konfiskata całkowita, albo nawet częściowa połączona z z profanacją domostwa"
Kufer pełen “dublezonów” i “pianokoktajl”, który pod wpływem melodii jazzowych przyrządza koktajle...
Viana mało kto zna, tylko punki i hippisi, co wiadomo, że już ich nie ma /Zdarza się, że jak ktoś umarł, to nie żyje - Vonnegut/. Bo się jednym i drugim we łbie popierdoliwszy na tyle, że się w rzeczywistości zastanej odnaleźć próbują i ni w dupę im to nie wychodzi, a co za tym idzie, coraz bardziej im się w głowach kaszani. Błędne koło.
Stasiuk to dosadne banały, tworzące atmosferę urokliwego sceptycyzmu i ironii. Precyzja oddania sprawy, nazywania rzeczy po imieniu - to uwielbiam.
"Wtedy było spokojniej. Jak nie chcieliśmy załapać się na łomot, to przechodziliśmy na drugą stronę ulicy i żulia na ogół to honorowała. Mieliśmy wpadki, ale zazwyczaj była to nasza wina. Jak ktoś o pólnocy widzi siedmiu kolesi, powiedzmy, na Osowskiej i próbuje przejść między nimi, mówiąc w dodatku "przepraszam", to sam sobie winien."
Scenarzysta i reżyser dla odmiany - Koterski (a przy okazji alkoholik uroczy) mi natomiast tę całą składnię pozmieniał tą. "Nić śmiesznego", "Wszyscy jesteśmy chrystusami"....
Przykładowo poniższe prze-wkurwienie Anioła Straża pięknie usprawiedliwia też kulturność językową.
CDN.
Podobnie jak w chwile szczęśliwości, ulotne te.
W dupie z tym wszystkim. Świat jest podlec, zdarza się i tak.
Łażę przynajmniej, poruszam się. I piszę coś, skrobię też.
Żebym to ja wiedziała jeszcze, kiedy i na jaką górę się wespnę, wejdę na.
I jebać język Sienkiewicza, Prusa i współczesnych Sapkowskich, Coelhów, Grochole i Kalicińskie, czy jak im tam. I język książek naukowych też!
Kolejny post będzie mniej z dupy wyjęty, obiecuję. Nie wiem tylko jakim językiem będzie napisany. Może być tak, że tylko dla czubków zrozumiałym. I tylko tych specyficznych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)