poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kirgiz złazi z kobyły

94% terenu kraju to tereny górskie.
Znacznie tańsze są jedynie wódka i papierosy.
Pierdolę, nie jadę :))

G: "Czego znów szukasz?"
J: "fajek"
G: "a, to są w lodówce"

Tam były.

środa, 20 czerwca 2012

Where the hell is Matt?!

Matt is wszędzie!

2012


2008


2006

sobota, 16 czerwca 2012

Się skonczył piłkoszał

Szkoda, a jednocześnie łaska buddyjska. Bo się czasoprzestrzeń uspokoi.
Mówię już kilkoma językami. Co gorsze, płynnie podobno. Czyli  pooooszłam.
Już się nie pytam o swój lajfstajl. Już wiem.

piątek, 15 czerwca 2012

Sama ze sobą nie wytrzymam

Czy ja mogłabym kiedyś normalnie coś? Cokolwiek?
Odpowiedź brzmi: Nie, kurwa nie mogę właśnie! Bo niesiona jakimś nieludzkim pierdolcem zawsze coś rozpierdolę, zepsuję, zgubię, zniszczę, rozwalę.
Położyć się powinnam i leżeć.  Z domu nie wychodzić, nie komunikować się ze światem i nie daj boże iść w tango.
Bo pół miasta rozwalę, przeoram ćwierć plaży, będę strzelać z łuku do ptaków, powiem wszystkim, co o nich myślę konkretnie, a w międzyczasie jeszcze zdążę się zabić i wyjść za mąż.
Pogubię wszystko, co jest do zgubienia. Łącznie z głową.
Ja się zabiję chyba.



- Czy istnieje życie pozagrobowe?
- Wyłącznie.

wtorek, 12 czerwca 2012

Stało się. Fanzona.

Poszłam, bo miałam blisko. Nieprzyzwoicie blisko.
I mnie wzięło!
Ale pyska sobie nie wymaluję.

W mediach mówią, że mamy kieszenie wypchane nadziejami. Ja mam tylko jedną kieszeń wypchaną, ale za to żetonami na carlsberga.

sobota, 9 czerwca 2012

6.47

coraz lepiej.

piątek, 8 czerwca 2012

pobudka 7.30

znowu.
Zabiję.

czwartek, 7 czerwca 2012

Kilka dni potrzebuję. Potem będę dawną Justynką.
Proszę o wyrozumiałość.
Muszę pobyć sama. Dzień, dwa.
Po tym czasie będę odbierać.

Nie ma mnie

i nie będzie.
Biorę złe zakręty.
Nie dzwonić, nie pisać.
Wynagrodzę później. Za czas jakiś.

Depresja to nie konik na biegunach

Mam ogonek w postaci kabla. Przywiązany do spodni.
Akumulator na środku "salonu".
Mnóstwo kasztelana...
Samochód gdzieś w Gdańsku.
Jestem na nogach od 7.30, bo się przyjaźnię z debilem.

Depresja.

A mogłabym dziś kwiatki sypać Panu w ofierze i uwielbieniu wielkim.
Ale mam depresję.

środa, 6 czerwca 2012

Jest jeszcze tyle spraw

1. Gór

 
Elbrus

Aconcagua
Mt Blanc


2. Milion książek
3. Orgazmów
4.  Łez kurwa wylanych przez głupotę swoją
5. Stepów, tajg i tundr
6. Pulitzera
7. język rosyjski
8. Hotel Kalifornia na gitarze

Jest co robić.

piątek, 1 czerwca 2012

Dzień dziecka

Emcik ładne wynalazła. To dla Was z okazji, moje kochane niedorozwoje.

Wasz debil urokliwy

To żesz mnie teraz na lingwistykę wzięło tę

Ten post jest nie do wytrzymania, ostrzegam. I dlatego, że jest nie do wytrzymania - będę go konsekwentnie uzupełniać, bo naturę mam dość nieznośną. Ale na początek....

Dziękuję CWP za ostatnio przeczytane książki, bo te mam najmocniej w pamiętności.

Stasiuk, Vian i Koterski, Vonnnegut ze swoim "zdarza się", Marquez i Kundera. I Pilch też trochę. I Schulz, ale to sobie przypomnąć muszę. I wielu innych pewnie, ale teraz nie pamiętam.

Panom wspomnianym powyżej dziękuję za językową wyobraźnię.
I za to, że mam coraz wyraźniejsze problemy z poprawną polszczyzną, bo odkąd pamiętam, uwielbiałam tę zmieniać tą, a wspomnieni panowie mnie inspirują niezwykle. Ciekawe, że nie wymieniam kobiet, chociażby koleżanki Masłowskiej z Wejherowa.

Vian Borys to język przewrotny.  Surrealistyczny świat Viana jest lustrem, w którym wciąż odnajduję kawałki swej  (czasem nie do wytrzymania) rzeczywistości. Neologizmy i gra słów niemałą w tym rolę posiadły.
"Ściągnięcie podatków z pana Chicka, z uprzednim zajęciem mienia. Spuszczenie manta z małej wysokości i udzielenie surowej nagany. Konfiskata całkowita, albo nawet częściowa połączona z z profanacją domostwa"
Kufer pełen “dublezonów” i “pianokoktajl”, który pod wpływem melodii jazzowych przyrządza koktajle...
Viana mało kto zna, tylko punki i hippisi, co wiadomo, że już ich nie ma /Zdarza się, że jak ktoś umarł, to nie żyje - Vonnegut/. Bo się jednym i drugim we łbie popierdoliwszy na tyle, że się w rzeczywistości zastanej odnaleźć próbują i ni w dupę im to nie wychodzi, a co za tym idzie, coraz bardziej im się w głowach kaszani. Błędne koło.

Stasiuk to dosadne banały, tworzące atmosferę urokliwego sceptycyzmu i ironii. Precyzja oddania sprawy, nazywania rzeczy po imieniu - to uwielbiam.
"Wtedy było spokojniej. Jak nie chcieliśmy załapać się na łomot, to przechodziliśmy na drugą stronę ulicy i żulia na ogół to honorowała. Mieliśmy wpadki, ale zazwyczaj była to nasza wina. Jak ktoś o pólnocy widzi siedmiu kolesi, powiedzmy, na Osowskiej i próbuje przejść między nimi, mówiąc w dodatku "przepraszam", to sam sobie winien."

Scenarzysta i reżyser dla odmiany - Koterski (a przy okazji alkoholik uroczy) mi natomiast tę całą składnię pozmieniał tą.  "Nić śmiesznego", "Wszyscy jesteśmy chrystusami"....
Przykładowo poniższe prze-wkurwienie Anioła Straża pięknie usprawiedliwia też kulturność językową.

 


CDN.

Poza tym posiadłam kryzys kolejny, bo mi ten 2012 obfituje w.
Podobnie jak w chwile szczęśliwości, ulotne te.

W dupie z tym wszystkim. Świat jest podlec, zdarza się i tak.
Łażę przynajmniej, poruszam się. I piszę coś, skrobię też.
Żebym to ja wiedziała jeszcze, kiedy i na jaką górę się wespnę, wejdę na.


I jebać język Sienkiewicza, Prusa i współczesnych Sapkowskich, Coelhów, Grochole i Kalicińskie, czy jak im tam. I język książek naukowych też!

Kolejny post będzie mniej z dupy wyjęty, obiecuję. Nie wiem tylko jakim językiem będzie napisany. Może być tak, że tylko dla czubków zrozumiałym. I tylko tych specyficznych.