wtorek, 30 sierpnia 2011

Pijawki, Pająki i Proszę zabrać linę, czyli dlaczego nie prześpię kolejnych 2 tygodni

Tia, to już wiem więcej, niestety:).
Ale wiem też, gdzie umrę na chorobę wysokościową, obrzęk mózgu, ustanie funkcji nerkowych i odpadnięcie od ściany:
Island Peak (6189m)


I wersja dla rodziny:
 


Drugie spotkanie przed-przygodowe - streszczenie dramatu
Kurtyna w górę

Akt I
(parking przed wydziałem ekonomii UG)
rekwizyty: fruwające stosy kartek dla pani reporterki wyprawy,szampan
osoby: uczestnicy wyprawy

Kuba: "To wiesz, piszesz"
J: "Yhy, wiem" 

Akt II
(pakamera na wydziale ekonomii UG)
rekwizyty: notes lekarski,szampan
osoby: pani doktor, J


Pani doktor: "Czyli nic nie dolega, żadnych chorób?"
J: "Nie, pani doktor, wszystko dobrze" 


Akt III
(sauna na wydziale ekonomii UG)
rekwizyty: ręczniki, węgiel drzewny, szampan
osoby: uczestnicy wyprawy  

Kuba: "To co, jedziemy, co?"
Uczestnicy wyprawy: "Nooo, jedziemy!!"

Kurtyna w dół
 

Dlaczego zmieniłam podtytuł bloga i czemu to było po części bez sensu

 -czyli o podróży słów kilka - dla przyjaciół
 
Dlaczego zmieniłam: ponieważ dla Przyjaciół piszę.
Dlaczego bez sensu: ponieważ z doświadczenia i zrozumienia wiem, że w bloga wczytują się a) nieliczne jednostki poszukujące informacji na temat Gruzji b) ewentualni nieprzyjaciele (kojarzę jednego).

W tym miejscu lojalnie ostrzegam, że pisać będę o przeżywaniu, ale też o sprzęcie, który zbieram, o technicznych aspektach wyprawy, o Gore–tex-ach, membranie, rakach, czekanach i...moich ogólnych wynikach badań psycho-fizycznych w kontekście wyprawy.

Będę więc miała pełne zrozumienie dla tego, że Wy - do których kieruję me słowa - nie będziecie się wczytywać.


Szczyt głupoty zdobywa się bez wysiłku- to prawda!

Dwie zajawki moje (formalne, zamówione) i dalsza niewiadoma, na co ja właściwie włażę:)

Obiektywna, dziennikarska
Uniwersytet Gdański wyrusza na spotkanie z Yeti
 
Już 14 września wyrusza wyprawa pracowników i absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego do Nepalu-w najwyższe góry świata.  Szefem i organizatorem ekspedycji jest Czesław Kuba Jakubczyk, pracownik UG, wielokrotny organizator wypraw na najwyższe góry 7-u kontynentów. Głównym punktem programu „Przygody” jest trekking do bazy pod Everestem oraz zdobycie ………………………………
Wyruszają Ci, których Himalaje fascynują od lat. Podczas wyprawy zebrana zostanie fotograficzna dokumentacja, powstanie również subiektywny reportaż o krainie otaczającej „Górę Gór”. Podróż ma też na celu wzbudzenie entuzjazmu wśród marzycieli - wobec krain, które tylko pozornie wydają się ciężko dostępne i wobec realizacji marzeń, których każdy może doświadczyć.
Góry zdobywa się fizyczną siłą, wolą i umysłem, ale też sercem i wyobraźnią. 
Zatem wszystko jest możliwe, również to, że uczestnicy wyprawy będą pierwszymi, którzy spotkają legendarnego Yeti.
Relacja już wkrótce.
 

Osobista (na tyle, ile się da druku - bo prawdziwie osobistą umieszczę wkrótce, jest zbyt emocjonalna)
Uniwersytet Gdański wyrusza na spotkanie Himalajów, czyli nie bójmy się marzyć
 
W połowie września grupa pracowników i absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego wyrusza na spotkanie jednego z najpiękniejszych zakątków świata – nepalskich Himalajów. Wyprawa pod wodzą Kuby Jakubczyka, wielokrotnego organizatora na najwyższe góry 7-u kontynentów, zakłada trekking do bazy pod Everestem i zdobycie ……..
Dla mnie - uczestnika „Przygody” to spełnienie marzeń o najpiękniejszej górskiej przygodzie, spotkaniu tego, co wciąż dla mnie niewyobrażalne, ale też o podroży w głąb siebie.
Przygotowania do wyprawy trwają, wciąż jednak odczuwam nierealność tego, co przede mną. Być może poczuję, że to prawda, kiedy stanę u stóp góry, najwyższego szczytu świata, gdy spojrzę na skupisko ogromnych kryształów dotykających nieba. Himalaje - ich ogrom, piękno, magia, od dłuższego czasu nie dają mi spać. „Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku..." mówi chińska mądrość. Ja swój już poczyniłam…

J. - uczestnik Przygody

 A poniżej przepiękny utwór, o życiu traktujący i to brutalnie. Góra piękną metaforą być może.






Mądry i piękny tekst Kaczmarskiego, ale nuta dramatyczniejsza u Strachów.


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

"...Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku..." /-chiń/

Introdukcja

Halo, mówi Kuba Jakubczyk. Organizuję wyprawę do Nepalu, pamiętam, że byłaś zainteresowana, jedziesz z nami?

Do dziś nie wierzę w ten telefon. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek uwierzę. Gdzieś pewnie poczuję, że to prawda, kiedy odmarzną mi palce i zsinieją usta. Może kiedy stanę u stóp góry, najwyższego szczytu świata, gdy spojrzę na skupisko ogromnych kryształów dotykających nieba.

Po telefonie bezsenna, przepłakana noc. Ze szczęścia. Rano rezerwacja biletów.
Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Zrobiony. Potwierdzenie rezerwacji, zakup biletów – kroki, które czynię jakby we mgle.

Czas na rozruszanie mięśni, stawów...serca i umysłu. Trzeba się przygotować do Przygody..” – pisze Kuba w mailu.

I „mam prośbę...pisz jak najwięcej…Najszczerzej..dla Siebie ..., przyjaciół, dla książki, którą mam nadzieję wydamy po wyprawie”.

Zatem siadam! Ciekawe, na ile starczy mi cierpliwości. I jak bardzo znów poczuję niemoc oddania słowami tego, co przeżywam. Wyprawa do Gruzji była właśnie takim testem ubrania przeżyć w słowa, zdanym miernie. Relacja będzie z pewnością niepełna, przerywana, nieposkładana, modyfikowana, nierówna, miejscami poważna, gdzie indziej auto-sarkastyczna Mam nadzieję, że bardziej prywatna i introspekcyjna, niż do bólu sprawozdawcza. Ok, nie wiem, jaka będzie.
Dla porządku czcionką mniejszą - bardziej ogólne rozważania, te poza mną.

Miesiąc przed

Spełnia się moje największe marzenie, to nie przesada. Wiedzą Ci, którzy znają mnie bliżej. Dokładnie za miesiąc lecę do Katmandu. Galaktyczna euforia ustępuje czasem miejsca mieszanym uczuciom - czy dam radę, co powinnam ze sobą zabrać, skąd u licha wziąć na to wszystko fundusze, czy zdążę się przygotować, kiedy wyniki moich badań się poprawią, jacy będą moi współtowarzysze Przygody... Pierdylion pytań przepływa przez moją głowę.
Często życie płynie całkiem normalnie i nagle pojawia się ta uderzająca myśl, że to już tylko miesiąc.
I znów pojawia się poczucie wielkiego szczęścia, ale i lekki niepokój. Lekki, ale coraz większy.



[*Mamo, nie czytaj]:

Czegóż się lękasz głupia, co Ci się może przydarzyć, pytam wciąż siebie.

I odpowiadam – właściwie nic, jedynie: * 
niewydolność nerek, odwodnienie, udar cieplny, śnieżna ślepota, wychłodzenie, choroba wysokościowa, urazy mechaniczne, dolegliwości mięśniowe, odmrożenia, oparzenia słoneczne, choroby przewodu pokarmowego, panika, wypadek lotniczy albo relatywnie najmniej prawdopodobny - zawód miłosny :P

Nie przymierzam się do wejścia na Górę Gór - nie mam takiego przygotowania fizycznego, sprzętowego ani 70 tys. dolców (!).
Zamierzam zmierzyć się ze sobą na wysokości 6 tys.+. Zobaczymy...

Nie wiem, co się stanie, kiedy wyruszę. Wiem jednak z całą pewnością - co się ze mną stanie, jeżeli zrezygnuję.
I używając ulubionego słowa pewnego Pana Mądrego - konstatacja jest tylko jedna - wyruszę.


p.s. Co mają w sobie góry, że potrafią stać się obiektem marzeń, sposobem na wejrzenie w głąb siebie i istotę otaczającego świata, projektem egzystencji? Z jakiego powodu ta specyficzna forma ukształtowania terenu może mieć znaczący wpływ na życie ludzkie? Czego szukają w górach ludzie inteligentni, wykształceni, żyjący w dobie nowoczesnych technologii? Jaką magiczną siłę zawierają w sobie góry, że jak twierdził czołowy, polski alpinista Jerzy Kukuczka potrafiły „na nowo go stworzyć"? Dlaczego to właśnie one były najważniejsze w jego życiu? Czego szukał tam inżynier sejsmolog Andrzej Zawada czy twardo stąpająca po ziemi elektronik Wanda Rutkiewicz? A Piotr Morawski - który dla wspinaczki gotów był poświęcić doskonale zapowiadającą się karierę naukową na PG, pozostając w wieku 32 lat w szczelinie Dhaulagiri? Czemu Wołodia z Bombaju w Kaukazie powtarzał, że „góry to matka i ukochana, i przyjaciel”? Z jakiego powodu to góry są dla ks. Rogowskiego „tymi tajemniczymi krajami, do których ciągle wraca, nie tylko we śnie, ale także na jawie, które nie znikną z brzaskiem dnia i które odwiedza o świcie i o zmierzchu? Czyżby góry posiadały jakąś nieznaną nam magiczną moc, siłę? A może jednak są po prostu wyniosłościami skorupy ziemskiej?