sobota, 25 sierpnia 2012

No to sru

Jedziem w cholerę.
Kiedyś wrócim.
Ino sprzęt mi się skurczył. Prusiki służą od wczoraj do podtrzymania stołu.

Bojaźń i drżenie Kierkagardaa! Jak u Stasiuka będzie powinność podobna (czyli sracze).
Mam też nadzieję, że Dżony nie zapomni Erystyki Schopenchauera. To na wyższe partie.
Na najniższe wiozę Llosę. Gdyby wiedział, to by zatłukł! Ale co zrobić...
Fizjologia opanowana zatem.
A psyche jak miód!
"Przepraszam najmocniej, gdzie znajdę szczelinkę? Albo jakiś subtelny nawisik chociaż?"


Bez JAJ expedition.

Nieco z jajami jednak, bo Emcinek mi robi kanapki na drogę. A to już jest jazda.


A potem bym do Dukli najchętniej. I do Mukaczewa. W dupę gdzieś. Się obaczy.
Orewuar, Ariwederczi.
Do pobáczennia.
I narazka!

Inaczej

Dziwny dzień. Wszystko dziś widzę inaczej.
Nawet jazda na rowerze była jakaś inna. Jakby nie mój rower. Kręciłam pedałami jak zwykle, a bicykl jechał dwa razy szybciej. Ale to może przerzutkę mi ktoś podkręcił. Albo to był rower sąsiada.
Sklep inny się wydał i w nim pani też. Sklep był większy, a pani sklepowa jakby mniejsza. Za to z większym kokiem.
Sąsiad inaczej schodzi po schodach (głośniej i prędzej), a dach domu na przeciwko jest bardziej spiczasty.
Jest bardziej kontrastowo. Światło ostrzejsze, a cień ciemniejszy.
Nawet klawiatura inny dźwięk wydaje. Wyraźniejszy.
Może to pierwsze symptomy choroby psychicznej. W sumie to czas najwyższy! Atakuje ponoć między 20 a 30-m rokiem życia. Ale ja zawsze byłam do tyłu. Niedorozwój taki.
Albo wilkołakiem się staję właśnie. Wskazują na to wyostrzone zmysły. I odbicie w lustrze.
Powinnam się pakować, ale jest tyle innych zajęć! Które wydają się inne niż zwykle, więc się im oddaję.
Jest dziwnie.
I nie biorę narkotyków. Od lat wielu. Psa miałam zawsze, ale nigdy nie dostawał paczek. Bu.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Anders, cyganie i seks w Odessie

Ewa Winnicka i Lidka Ostałowska, fantastycznie bezpretensjonalne dziennikarki i książek autorki.
Już legenda - Małgorzata Szejnert. Mądra kobieta, ale na mój gust, zbytnio o tym przekonana.
I na deser pyszny Jurij Andruchowycz, ukraiński pisarz, poeta i muzyk. Kameralne spotkanie na końcu świata przy winie, świecach i przaśnych fotografiach wsi ukraińskiej.
Ktoś tę całą sopocką imprezę skroił na mnie!
I dobrze, że mam rowerek, bo ni w dupę bez rowerka nie dałoby rady w ciągu 5 min przemierzać pół Sopociska, żeby zdążyć na kolejne przeżywanie.
Niestety w środę skończy się uczta intelektualna. I znów trzeba będzie walić Łomżę.
Swoją drogą, wszyscy wciąż napomykają o alkoholu. No cóż, taki już urok ludzi interesujących!

Stasiuka wiecznie pytają, czy już sobie golnął. No bez jaj. To tak jakby się mnie spytać o to samo w piątek o 21. Albo też tam kiedy indziej.



Film niezły. Końcówka chujowa, ale reszta jest moja.
http://www.youtube.com/watch?v=0h-j0F7nlsw

niedziela, 19 sierpnia 2012

Literacki Sopot

jest literacki, bo tak się nazwał.
Jagielskiego posłuchałam, bo go cenię. Nie bredził.
A potem poszłam na molo.
Bo miałam blisko.
I bo fotografić postanowiłam.


A dziś się ucę reportasu od rana. Młodość, huehue.



Ludzie lubią być fotografowani. Nie wiadomo bliżej czemu. Szczególnie, że większość ma wdzięk huty aluminium.
Nie wiem też, co mnie wczoraj wzięło na ich fotografowanie. Już mi się zupełnie we łbie kaszani.

sobota, 18 sierpnia 2012

A cerber pilnuje. Do czasu.

tylko dwa  łby zgubił. Trzy właściwie...



A teraz zagadka, gdzieś jadę właśnie. Zagadka- pikuś.

Tu szczyt… lękam się spojrzeć w przepaść świata ciemną. (…)
Ha! Przypominasz mi się, narodów mogiło! (…)
Jam jest posąg człowieka na posągu świata.
O, gdyby tak się wedrzeć na umysłów górę,
Gdyby stanąć na ludzkich myśli piramidzie
I przebić czołem przesądów chmurę
I być najwyższą myślą wcieloną…

A od J.:
 %
Analizując własne wspomnienia
Dochodzę do spójnych konkluzji,
Że ludzi nic więcej nie łączy
Prócz pewnych, własnych iluzji.
A teraz wyzwanie, któremu podołać mogę
Poobserwować sunące chmury,
Zanim odnajdę drogę
W dół tej kurewskiej góry!

Porzygać się można.

Sztuka

 % *   Ze sztuką obcuję tyle, co sobie dobry film obejrzę. "Dobry film" jest oczywiście kwestią wielce dyskusyjną i osobistą przede wszystkim. Wiem, bo przyjaciół mam. I oni mają kosmicznie inną definicję "filmu dobrego". Taka to natura świata. Cierpię, ale z wiekiem się robię tolerancyjna i wyrozumiała. Czasem mi się tylko żółć wylewa, ale tłamszę. Na zdrowie mi to nie wyjchodzi, więc błagam. Jeszcze jedni naziści w kosmosie, a jedynym rozwiązaniem sytuacji przyjacielsko-filmowej będzie napalm. Nietoperka G. przemilczę.

Wracając do sztuki (bo tak mi się na żołądek cisnęła dygresja o filmie), czasem się zdarzy coś więcej.

Steven Soderbergh w niegłupim wywiadzie w  “Przekroju”:
“ Jedyna wartość sztuki polega na tym, że obcując z nią człowiek czuje, że nie jest sam. To jedyny moment, w którym cichnie groza samotności, gdy możemy przez sekundę poczuć, że jest ktoś, kto czuje i myśli podobnie jak my.”

[dla laików: S.S. to ten od Trafficu, Obłędu, Seksu, kłamstw i kaset wideo oraz filmów o Che.
No i wszystkich Ocean's kilkanaście. Których osobiście nie mogę bardzo.]

No i właśnie. Fotografia.
Nie  przypominam sobie, żeby mnie tak wcięło. Żebym stała i się wgapiała jakoś 5 min. w jedno zdjęcie. Możliwe, że mi się zwyczajnie we łbie pojebało.
Nie napiszę w co, bo właśnie zamknęli. I tak dostanę w ciry od kobiet ulubionych, sztuką fotografii zainteresowanych. Teoretycznie.

Potem doszłam do siebie. Podobno człowiekowi do pełni szczęścia potrzebne są wyższe uczucia, jakaś miłość, sztuka i zdrowie...  Mi wystarczył kebabik. To było chwilowe szczęście.
W inne już nie wierzę.

Zasadniczo nie lubię i nie muszę jeść, ale to było coś! I jeszcze wspomnienie urocze.
Kiedy zjadłam z emcinkiem łososia na patyku...Łosoś był przeplatany ananasem.
Wcześniej, gdzieś 10 m od tego miejsca miałam załamanie nerwowe. Z powodów nieosobistych oczywiście! Nazwijmy to zatruciem ciężkim długotrwałym.Takim, co zabija, ale się powstaje, choć w konwulsjach i nie wiadomo, kiedy się siły odzyska...

Tak czy inaczej, łosoś był pyszny i odkryłam kawałek smakowego raju.
Potem i ten raj szlag trafił. Pan Właściciel miał również dorsze. Spytałam się - skąd je ma, skoro aktualnie zabrania się ich połowu, bo się właśnie "kochają".
[Bo są takie szczęśliwe gatunki na tej planecie. Że kiedy się kochają, mają okres ochronny]
Usłyszałam "a co to panią interesuje". I pan Włodek nie był już tak miły. Czyli inaczej: spierdalaj.
No to już nie pójdę po rybki, takie życie.

Jebać rybki, idę się łuczyć repotrasu. O londzie. Lond jest fajny, sciególnie na wschód ten o.

http://www.literackisopot.pl/program.pdf

*  nowa era sygnatur a'la Witkacy.

Dlaczego nie mam telewizora

Włączyłam dziś TVN on-line. Raz gruzińskiej kozie śmierć, pomyślałam.
Oto i efekt. Spierdalać!
Jedna przerwa na reklamę. Seriożka - jedna, jedyna!!!
Wycięgłam szybciuchno karteluszek i taką mam oto zbitkę treściową: 

"Idealna i zniewalająca bielizna. Majtki za jedynie 11 zł, tylko dla ciebie,
Gdybym był ekspresem do kawy,
Oderwij się lekko,
Gorąca woda i trochę wyobraźni, moja królowa,
W końcu nie musisz dotykać zwykłej zawieszki,
To był gładki poranek,
Kiedy ekran jest tak doskonały, wtedy liczysz się tylko ty,
Nielegalne wydłużenie."

Potem nastąpiła powtórka programu Majewski Szoł.

Pomarłam.
Nigdy więcej.

sobota, 11 sierpnia 2012

Stan ducha

Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty.

 ....

I a propos, naprędce - top ten filmów J.
Z wyłączeniem kina irańskiego oczywiście :)

10.  Godziny - za portret kobiety
9.    Ziemia Obiecana - za to, że kiedyś potrafiliśmy Coś nakręcić
8.    Pulp Fiction - za dialogi i finezję
7. -
6. -
5. -
4. -
3. -
2.   Lot nad Kukułczym Gniazdem - za metafory, szulerów i dziwkarzy
1.   Ojciec Chrzestny I - za wszystko dosłownie

Numer jeden obejrzałam w nocy po raz piaty. I po raz piąty słaniam się z zachwytu!
A może się słaniam, bo od kilku dni womituję (zawartość mej lodówki jest w zgodzie z moim ogólnym lajfstaljem i aktualnym stanem ducha).
Ale to raczej film.

- How's Paulie?
- Oh, Paulie. You won't see him no more.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Insomnia

Nie śpię.
Siedzę, aż mi oczy mgłą zajdą, a i tak kurwa nie zasnę.
Nie śpię, kiedy łazik ląduje na Marsie.
Nie śpię, kiedy budzą się psychopaci i narkomani.
Nie śpię, kiedy spadochroniarze sikają do próbówek.
Nie śpię, kiedy nasi docierają na szczyt K2.
Nie śpię, kiedy Emcik jest dj-em całego kosmosu, bo to w końcu kosmos za nią stoi.
Nie śpię, kiedy się rodzi Albercik.
Nie śpię, kiedy należałoby się zapisać na warsztaty reportażu.
I pewnie nie będę spała, kiedy mnie odwiozą!

A niby jestem jestem spokojna, niczym mnich buddyjski w trakcie medytacji, po wpierdoleniu słoiczka valium.
Chyba jednak nie jestem.