wtorek, 4 października 2011

Powrót, ktory jeszcze nigdy tak nie zabijał

Jeszcze długo nie będę w stanie dojść do siebie, ale od czegoś trzeba zacząć:

Wyruszyłam zrealizować marzenie o wspaniałych górach, a znalazłam wspaniałych ludzi...

Na początek seria zdjęć w chacie: większość powyżej 4 tyś.
Mam nadzieję, że się nie obrażą, uroda i charyzma drastycznie maleją wraz ze wzrostem wysokości. Powyżej 5 tys. to już nam mordy tak zapuchły, że nie wypada publikować.

Himalaje wraz z soczystym opisem ich piękna... Katmandu - wciąż mekka hippisów i freaków. To potem.

Relacją z przeżytego trzęsienia ziemi (!), trudem przejść górskich, zimna nie do zniesienia, bólu głowy powyżej 5 tys,  opisem traumy dla naszych (przez dobę niedoinformowanych) rodzin związanej z katastrofą lotniczą, która miała miejsce w dniu i okolicy naszego lotu w himalajach - tym wszystkim podzielę się później.

Później też podzielę się niemal nieustającym szczęściem, które było moim udziałem.

Póki co, autorka pogrążona jest w ciężkiej traumie, nie może się odnaleźć, porusza się w kółko i cierpi. Bo tęskni...Nawet za chorobą wysokościową, jak to stwierdził Profesorre...





 
Kamyk, Dżony i dr House

J i Dr House

Kamyk


J i dr House

J i Kuba - nasz prezes

Kamyk

Kasia J - fotograf

Nasz guru-przewodnik i Kuba

Profesore /Kuba młodszy/

Kasia - nasz dobry duch lekarski i siostra Agata

Marta, Dżoana, Kasia, Kuba

Siostry: Agata, J i Julka

Dżoana i Kuba

Kasia

Marta


Wiadomo, Dżony, któż inny mógłby mieć takie zdjęcie

Dżony, Kuba, Agata, Kasia, Profesorre


J
Posted by Picasa

Brak komentarzy: