sobota, 13 października 2012

Hitchcock sam w domu

Scenariusz.
Siedzi ona. Ładna, ale bez przesady. Pisze coś, potem sprawdza na mapie. Słyszy szelest.
Serce jej staje. Czyli to już choroba psychiczna jak nic! Się naczytała Sylvi Plath, Kena Kesey'a.
I to jeszcze pod koniec szkoły podstawowej się naczytała.....
Jestem świrnięta, myśli sobie. Ma jeszcze nadzieję,  że coś spadło zwyczajnie (gazetka, książka).
Potem słyszy kolejny szelest i jest pewna, że COŚ/ktoś jest obok. I że to jest ostatnia sekunda jej życia.
Ale potem dostrzega!
 Małego czytelnika



Patrzą sobie w oczy i oddychają z ulgą.
Ona, że to ptaszek, nie ptasznik. Ani że morderca psychopata! Ono, że ona nie zje żywcem.
Serce jej znów bić zaczęło.
Są jeszcze na tym świecie istoty, które kochają książki! Mają skrzydła.
I nieco przyjebany żółty przedziałek, ale nikt nie jest doskonały! 

Z innej beczki,dziś mija 40-ta rocznica rozbicia panów przetrwalców. To jest historia, której się pozbyć nie mogę!

 

Brak komentarzy: