Pojechałam, bo lubię góry. Taka oczywista oczywistość. Też, bo gopr-owe szkolenia lawinowe, medyczne, nawigacyjne, sprzętowe i inne.
I bo prohibicja, czyli całkiem inaczej. I tak serio było. Prohibicję mieliśmy my, namiotowcy. Organizatorzy poranną porą sami siebie nie mogli się doliczyć. Ani odnaleźć. Nawet przy pomocy detektora lawinowego.
Wintercamp 2013, czyli banda kochających góry, debili.
Droga na Turbacz - nieudokumentowana Ale zasłynęłam już na samym początku - jako ta, która w jeansach przylazła. Szłam na Turbacz, nie na Aconcaguę, Blanca czy Elbrus. No i dostałam za swoje. Kilka godzin nocnego brnięcia w śniegu bez większej koncepcji, w którym kierunku zaiwaniam. Ale zgodnie ze wskazówkami gps-a byłoby godzin kilkanaście, bardzo cenna nauczka. Mapa! Są jeszcze takie miejsca na ziemi, w których nowe technologie można sobie wsadzić
w dupę.
Ten tent. Sis okopywała solidnie. Dwie godziny. Kolega sąsiad kopał godzin dziesięć. Psychopata namiotowy, takie nowe zjawisko społeczne. A poniżej prezentacja, że pięknie było.w dupę.
Sisterki namiot montują. Ja bardziej udaję. Za to się nanosiłam, co nie Sis?
Obóz I (i ostatni)
A którędy nad morze?
Dobrze siostrom większym i braciom mniejszym, z tą różnicą - że Siostra jest mniej ekspresyjna
i się nie tarza (przeważnie)
i się nie tarza (przeważnie)
Szkolenie lawinowe, czyli jak nie wsadzić sondy zakopanemu człowiekowi w oko albo w...
Zasadniczo, to i tak nie ma większego znaczenia, bo ów zakopany już by pięć razy zmarł śmiercią tragiczną przy naszym refleksie poszukiwawczym.
Raki, czekany. Jakże przydatne na skalistych zboczach śmiertelnej góry Turbacz (1310 m.)
Move like Jagger
Po dniu szkoleń i opędzlowaniu kilku posiłków (i pierdyliona oscypków, apetyt wyjątkowo dopisywał), wieczorową porą dyskutowaliśmy sobie z naszymi naj-himalaistami, o co nam tak
w ogóle chodzi z tą do gór miłością. Oni też nie wiedzą, ale wyzbyć się nie da i kropka..jpg)
I clue programu, czyli noclegi. Da się. Wyspałam się wyśmienicie. I nigdy wcześniej nie wstawałam tak prędko. Prędko w znaczeniu - pobudka i biegusiem na herbatę. Sis wyspała się mniej wyśmienicie, bo ktoś jej chrapał, ja nic o tym nie wiem!
Wiem, bez nosa jakoś mi bardziej do twarzy.
Fajno było, jedyny mankament, to biegające za nami media wszelakie. Ale ja ich trochę rozumiem, ten zawód wymaga poświęceń!
I nie zgadniecie, chcę wrócić w góry!! Te niższe też są całkiem w porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz